Sytuacja miała miejsce jakiś miesiąc temu. Już wtedy, tego samego wieczoru miała być tutaj opisana, ale... lenistwo, brak systematyczności (po polskiemu brak czasu).
Czy brak systematyczności to choroba?
Uważam, że tak, ale o tym już wkrótce.
Słucham właśnie dźwięków wydostających się z instrumentów zespołu Besides i wspominam tamten wieczór- wieczór sprzed ponad miesiąca.
Październikowy ponury dzień, zmieniający się w przygnębiającą noc. Słońce zaszło już dobrych kilka godzin temu. Temperatura koło 7 stopni Celsjusza, mżawka i mgła. W tym wszystkim ja, za kierownicą nieswojego samochodu. Jadę, jak zawsze przepisowo, dostosowując się do warunków panujących na drodze, z szeroko otwartymi oczyma. Zmierzam do celu, mijając kolejno oślepiające mnie pojazdy jadące z naprzeciwka. Droga nieoświetlona, teren zabudowany. Ciemno. Mało co widać. Nagle na drodze prowadzonego przeze mnie samochodu pojawia się rowerzysta. Nie miał żadnego światła, chociażby "głupiego" odblasku. Niewidoczny totalnie, ciemniejszy niż noc.
Po tym wstępie możesz śmiało myśleć, że nie ma happy endu. Zbiór wymienionych wyżej okoliczności zazwyczaj oznacza tragedię. A wszystko mogłoby wyglądać inaczej gdyby dany osobnik posiadał kawałek głupiego plastiku czy opaski- odblasku. Nawet najmniejsze błyśniecie gdzieś kilkadziesiąt metrów od obiektu wzmaga skupienie kierowcy. Daje bodziec, że coś tam może być. Odblask to taka pierdoła, a może uratować życie Twoje (jako pieszego) oraz życie kierowcy (który miałby wyrzuty sumienia do końca życia). Dlatego weź zaopatrz się w odblaskową kamizelkę, która kosztuje koło 10 zł. Zakładaj ją kiedy idziesz przez nieoświetloną wioskę czy ulicę. Jeżeli nie kamizelkę, to inny odblaskowy gadżet. Namawiaj do używania odblasków swoją rodzinę i znajomych.
Teraz może już mniej, ale nadal spotykane- kiedy ktoś mówi że noszenie takiej kamizelki to obciach. Że psuje jego "imicz", że wygląda w tym jak pajac, że kamizelka odejmuje 2 punkty od zajebistości.
Warto zastanowić się wtedy ile stracisz punktów, kiedy będziesz miał zmasakrowaną twarz, czy połamane gnaty (w najlepszym wypadku). Dla mnie obciachem jest głupota, a nie rozsądek. Jeżeli nadal wybierasz swój "imicz", a nie odblask to prawie kończą mi się argumenty. Jeżeli masz w dupie swoje życie, to chociaż pomyśl o tym, że możesz je zniszczyć drugiej osobie np. kierowcy który Cię potrąci. Będzie żył z wyrzutami sumienia do końca życia, tylko dlatego że wybrałeś 2 punkty do zajebistości.
Swoją drogą, popularyzacja odblasków w Polsce mogłaby przebiegać nieco prężniej. Organizacja pogadanek dla dzieci w szkołach, akcje podczas których rozdawane są odblaski itp. To wszystko jest, tylko czy wystarczająco?
Sam mam kilka pomysłów na to jak sprawić aby każdy Polak posiadał przy sobie zawsze element odblaskowy. Nie mam tylko odpowiedniej wiedzy ani znajomych którym mógłbym to sprzedać. Dodatkowo można by jeszcze zbić na tym dobrą kasę.
Przypominam Ci także, że od niedawna (podajże koniec sierpnia), po nowelizacji ustawy masz obowiązek nosić widoczne elementy odblaskowe po zmierzchu poza obszarem zabudowanym. Pieszy będzie mógł się poruszać bez elementów odblaskowych po zmierzchu jedynie po drodze przeznaczonej wyłącznie dla niego lub po chodniku bądź w strefie zamieszkania, gdzie pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdem.
Osobom nie stosującym się do nowych przepisów grozi mandat od 20 do 500 złotych.
Rowerzystę (o którym była mowa na początku) zauważyłem w ostatniej. I równie w ostatniej chwili zdążyłem odbić kierownicą i go ominąć.
Mnie się udało go ominąć, ale czy dojechał bezpiecznie do domu?
Pozdrawiam,
X.
Wykorzystano plakat akcji pt. "Chroń życie, załóż odblask!". Inicjatorem i mecenasem kampanii jest PKN ORLEN wspólnie z Biurem Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
sobota, 6 grudnia 2014
środa, 19 listopada 2014
Mamy prawie demokrację.
Podzielę się negatywnymi emocjami, osoby które chcą nadal żyć w iluzji niech nie czytają.
Zawsze byłem pozytywnie
nastawiony do życia. Gdy widziałem
jakieś rzeczy negatywne które się działy w kraju jak afery, zatrzymania ważnych
osób w państwie za korupcję czy inne rzeczy które są na pierwszych stronach
gazet to starałem się to olewać i tłumaczyć, że w końcu u nas, w Polsce będzie
lepiej. Szukałem plusów. Jednak teraz po wyborach samorządowych 2014 mam
poważny problem. Poważny problem z zaufaniem do państwa, do „demokracji” jaką
mamy. To co się teraz dzieję, to niestety dla mnie to ostateczny dowód na
upadek Polski. Będzie jeszcze gorzej, ale jedno czego jestem pewien, to że
lepiej na pewno nie będzie. Nie ma szans. Trudno, próbowaliśmy, nie udało się. Nadszedł czas na zadanie sobie jednego ważnego
pytania. Czy warto?
Y.
Y.
piątek, 14 listopada 2014
1 listopada - Wszystkich Uśmiechniętych
Jak co roku, 1 listopada obchodzone jest Święto Wszystkich Świętych. Mnie a także pewnie innym z samej nazwy kojarzy się ono z dniem raczej smutnym, stonowanym, spokojnym. Mówimy często Dzień Wszystkich Świętych, Święto Zmarłych itd. Chodzimy wtedy na groby naszych bliskich którzy zmarli, zapalmy znicze, modlimy się. Wspominamy śmierć, a śmierć z założenia kojarzy nam się negatywnie. Jednak czy nasze skojarzenia są poprawne? To pewnie zależy, jeżeli niedawno zmarł Ci ktoś bliski, to ten dzień na pewno nie będzie pogodny i wesoły. Jednak, gdy było to już dawno, to nasze emocje nie są już takie silne. Wtedy inaczej obchodzimy to święto. Będąc w tym roku zaobserwowałem ciekawe zachowanie.
Wstaje rano, jest pogodnie, taka złota jesień, słoneczko świeci, jest ciepło. Zrobiłem co należało, zaspokoiłem podstawowe potrzeby i wyruszyłem na cmentarz. Standardowy obchód, mamy kilka grobów do odwiedzenia, więc wziąłem znicze, zapalniczkę i poszedłem na pierwszy. Spotkałem tam kuzyna z rodziną. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, pogodni. Zapaliłem znicza, pomodliłem się. Rozpoczęliśmy rozmowę, pogadaliśmy, poplotkowaliśmy, pożegnaliśmy się i poszedłem na kolejny grób. Na następnym po zrobieniu tego co należy zacząłem się rozglądać po ludziach. Jedni spieszyli się z jednego grobu na następny. Drudzy, idąc już bez niczego prawdopodobnie wracali do domu. Jeszcze inni spotykali jeszcze innych, wymienili między sobą uprzejmości i poszli tam gdzie pierwsi lub drudzy. Zastanawiające było, że większość była pogodna, zadowolona, uśmiechnięta. Czy to grzech lub nietakt? Nie, zgodnie z tym co głosi Kościół Katolicki. Nie jest to święto smutne. Święto jak sama nazwa wskazuje jest od świętowania, to bardzo dobrze, że można spotkać daleką dawno niewidzianą rodzinę przy okazji czcząc pamięć naszych zmarłych. Żyjemy w czasach, gdzie każdy ma mało czasu, więc warto taką okazję wykorzystać i tradycję kultywować.
Y.
Wstaje rano, jest pogodnie, taka złota jesień, słoneczko świeci, jest ciepło. Zrobiłem co należało, zaspokoiłem podstawowe potrzeby i wyruszyłem na cmentarz. Standardowy obchód, mamy kilka grobów do odwiedzenia, więc wziąłem znicze, zapalniczkę i poszedłem na pierwszy. Spotkałem tam kuzyna z rodziną. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, pogodni. Zapaliłem znicza, pomodliłem się. Rozpoczęliśmy rozmowę, pogadaliśmy, poplotkowaliśmy, pożegnaliśmy się i poszedłem na kolejny grób. Na następnym po zrobieniu tego co należy zacząłem się rozglądać po ludziach. Jedni spieszyli się z jednego grobu na następny. Drudzy, idąc już bez niczego prawdopodobnie wracali do domu. Jeszcze inni spotykali jeszcze innych, wymienili między sobą uprzejmości i poszli tam gdzie pierwsi lub drudzy. Zastanawiające było, że większość była pogodna, zadowolona, uśmiechnięta. Czy to grzech lub nietakt? Nie, zgodnie z tym co głosi Kościół Katolicki. Nie jest to święto smutne. Święto jak sama nazwa wskazuje jest od świętowania, to bardzo dobrze, że można spotkać daleką dawno niewidzianą rodzinę przy okazji czcząc pamięć naszych zmarłych. Żyjemy w czasach, gdzie każdy ma mało czasu, więc warto taką okazję wykorzystać i tradycję kultywować.
Y.
czwartek, 6 listopada 2014
Jak sprawdzić kto o Tobie pamięta?
Żyjemy w czasach cyfryzacji, robotów, automatyki...
Otoczeni wszelakimi nowinkami technologicznymi, zachłyśnięci wygodą, stajemy się istotami, które nie potrafią myśleć i działać samodzielnie, niezależnie od różnego typu urządzeń.
Nie wyobrażamy sobie życia bez laptopa, tabletu czy smartfona, na których mamy różnego typu aplikacje i portale społecznościowe, które za nas pamiętają, poprawiają błędy itp.
Dziś tylko o pamięci. Na temat tego, jak ten postęp technologiczny nas ogłupia można napisać osoby obszerny artykuł. Być może tak też zrobię.
Do rzeczy.
W dzisiejszych czasach o Twoich urodzinach, imieninach czy innych ważnych datach pamięta fejsBóg oraz inne portale i aplikacje.
Dlaczego?
Bo każdy z nas ma tyle "ważnych" spraw na głowie, że nie jest w stanie zapamiętać jednej daty. Ale skoro ludzie nie pamiętają daty Chrztu Polski to nie dziw się, że Twój znajomy czy rodzina nie pamiętają o Twoich urodzinach.
Jak sprawdzić kto pamięta o Twoich urodzinach?
Wpisz swoją datę urodzin np. na facebook'u. Gdy przyjdzie data Twoich urodzin możesz spodziewać się, że co najmniej połowa Twojej listy znajomych zarzuci na Twojej tablicy "Wszystkiego najlepszego!". Będą wśród nich ludzie, którzy nie mają pojęcia kiedy się urodziłeś, ale wyskoczyło powiadomienie to napiszą, bo każdemu piszą.
Po tych urodzinach usuń z portalu społecznościowego datę swoich urodzin i czekaj do kolejnych. Zobaczysz wtedy ilu Twoich znajomych czy członków rodziny złoży Cię życzenia. Obstawiam, że będzie to kilka osób. Ze 100 życzeń w roku poprzednim, pozostaje 10 życzeń z tego roku.
Tylko że te 10 życzeń jest 100x więcej warte- bo od serca, bo ktoś pamiętał a nie przypomniał mu "automat".
Jeżeli dla kogoś z Was to ważne, kto pamięta o Waszych urodzinach/imieninach etc.to polecam ten sposób. Sprawdzony.
Pozdrawiam,
X.
Otoczeni wszelakimi nowinkami technologicznymi, zachłyśnięci wygodą, stajemy się istotami, które nie potrafią myśleć i działać samodzielnie, niezależnie od różnego typu urządzeń.
Nie wyobrażamy sobie życia bez laptopa, tabletu czy smartfona, na których mamy różnego typu aplikacje i portale społecznościowe, które za nas pamiętają, poprawiają błędy itp.
Dziś tylko o pamięci. Na temat tego, jak ten postęp technologiczny nas ogłupia można napisać osoby obszerny artykuł. Być może tak też zrobię.
Do rzeczy.
W dzisiejszych czasach o Twoich urodzinach, imieninach czy innych ważnych datach pamięta fejsBóg oraz inne portale i aplikacje.
Dlaczego?
Bo każdy z nas ma tyle "ważnych" spraw na głowie, że nie jest w stanie zapamiętać jednej daty. Ale skoro ludzie nie pamiętają daty Chrztu Polski to nie dziw się, że Twój znajomy czy rodzina nie pamiętają o Twoich urodzinach.
Jak sprawdzić kto pamięta o Twoich urodzinach?
Wpisz swoją datę urodzin np. na facebook'u. Gdy przyjdzie data Twoich urodzin możesz spodziewać się, że co najmniej połowa Twojej listy znajomych zarzuci na Twojej tablicy "Wszystkiego najlepszego!". Będą wśród nich ludzie, którzy nie mają pojęcia kiedy się urodziłeś, ale wyskoczyło powiadomienie to napiszą, bo każdemu piszą.
Po tych urodzinach usuń z portalu społecznościowego datę swoich urodzin i czekaj do kolejnych. Zobaczysz wtedy ilu Twoich znajomych czy członków rodziny złoży Cię życzenia. Obstawiam, że będzie to kilka osób. Ze 100 życzeń w roku poprzednim, pozostaje 10 życzeń z tego roku.
Tylko że te 10 życzeń jest 100x więcej warte- bo od serca, bo ktoś pamiętał a nie przypomniał mu "automat".
Jeżeli dla kogoś z Was to ważne, kto pamięta o Waszych urodzinach/imieninach etc.to polecam ten sposób. Sprawdzony.
Pozdrawiam,
X.
piątek, 31 października 2014
Pseudo przyjaciele
Sprawa ma się tutaj podobnie jak ze słowem kocham. Podobnie jak ze słowem kocham, tak i z przyjaźnią- słowa te stały się pospolite, bez większego (wyjątkowego) znaczenia.
Zjawisko "przyjaźniowania" wszystkich na około ma miejsce szczególnie u osób młodych, którzy albo mają zaburzony system wartości albo jeszcze nierozwinięty. Wiele razy spotkałem się z sytuacją, kiedy to osoba którą znałem mówiła o innej że to jej przyjaciel. Wiedząc że znają się zaledwie trochę, prawie nic o sobie nie wiedząc, poza imieniem i numerem telefonu. Czy to serio przyjaźń?
Jednak dziś nie o tym będziemy mówić. Pseudo przyjaciele czyli znajomi, np. ze szkoły, ze studiów.
Znajomi, którzy to w szkole są Twoimi kolegami, a może Ty jak i oni uważacie się za przyjaciół.
Załóżmy że masz sprawdzian, kolokwium czy egzamin. Mówisz że nic się nie uczyłeś. Wtedy Twój pseudo przyjaciel mówi "nie przejmuj się, ja też nic nie umiem", "uwalimy razem" etc. Okazuje się jednak że próbował Cię podnieść na duchu, okłamując Cię. On dostaje 5, a Ty nie zaliczasz po czym dalej brnie w kłamstwo- "fartem", "pisałem tyle ile zapamiętałem".
Innym przykładem niech będzie sytuacja kiedy to pseudo przyjaciel częstuje Cię lub namawia do zapalenia jednego papierosa, mówiąc "spróbujmy, co nam szkodzi". Tak palicie jednego, drugiego, paczkę, wagon. Ty się angażujesz (wciągasz) bo myślisz że nawet jeśli to złe, to robicie to we dwóch. Jakoś fajniej, raźniej. Tylko po miesiącu on mówi że już nie pali, a Ty się wciągnąłeś. Zostajesz z tym sam. Właśnie "przyjaciel" wciągnął Cię w nałóg.
Inny przykład. "Zacznijmy grać w tę grę". Zgadzasz się. Chcesz być dobrym playerem, angażujesz się. poświęcasz siebie i swój czas aby rozwinąć np. jakąś postać. Po czym Twój znajomy mówi pass, a Ty znowu zostajesz z pewnego rodzaju nałogiem.
Można by wymienić masę, różnych takich przykładów.
Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy osoba która za każdym razem mówi Ci to co chcesz usłyszeć lub robi to co chcesz zobaczyć, chce dla Ciebie dobrze.
Spójrz na obrazek powyżej. Człowiek, który stoi nad przepaścią znalazł się tam dzięki pseudo przyjaciołom. Co więcej wyobraź sobie że za tym człowiekiem stoi owy pseudo przyjaciel, który dokończy swoje dzieło i zepchnie "swoją ofiarę" w przepaść.
Ludzie głupi, źli, anty empatyczni itp. najpierw ściągną Cię do swojego poziomu, a potem pokonają doświadczeniem.
Pozdrawiam,
X.
Ludzie głupi, źli, anty empatyczni itp. najpierw ściągną Cię do swojego poziomu, a potem pokonają doświadczeniem.
Pozdrawiam,
X.
środa, 17 września 2014
Dylematy.
Dylematy, każdego dnia je mamy. Proste takie jak wybór dobrego kawałka mięsa jak i trudne, na jakie studia iść, jaką szkołę wybrać. Decyzje które podejmujemy to nasz życie. One nas kształtują, to od nich zależy to gdzie teraz jesteśmy. Uważam, że te najbardziej błahe decyzje mają największy wpływ. Taki ciekawy klip aby uświadomić wam o czym chcę powiedzieć:
Tutaj jednak szczęśliwie się ta historia nie kończy, ale ja zakładam, że zaraz po tym jak nie zagadał do tej dziewczyny to spotkał inną, tak czy owak na pewno skończył dobrze.
Wiele osób gdy ma dylemat, pozostawia go ile może, nie rozwiązuje, liczą na to, że sam się rozwiążę, zniknie. W wielu przypadkach to działa, znika jeden, pojawia się drugi, ale ważne, że tamtego już nie ma, a ten to jakoś rozwiążemy, potem.
Zawsze staram się podejmować decyzję tak, abym to ja był usatysfakcjonowany i zadowolony, potem patrzę na resztę. Jest to dość egoistyczne podejście, ale powiem wam tak. Jeśli zrobicie coś, bo nie wypadało inaczej, bo ktoś tam coś powiedział itd. to podejmiecie decyzję taką jaką oni by oczekiwali a nie wy. Zadajcie sobie wtedy pytanie. Czego ja chcę? Czego ja oczekuje? Ja wiem, że odpowiedź już znacie. Teraz miejcie jaja i podejmujcie decyzje zgodną z wasza wolą, bo tak na prawdę wszystko inne to wymyślanie wymówki.
Y.
wtorek, 2 września 2014
Nikt i nic tak nie omamia...
Witam Was wszystkich po wakacyjnej przerwie. Mam nadzieję, że każdy z Was ma się dobrze, naładował akumulatory, dobrze się bawił etc.
Zapraszam do czytania, komentowania, hejtowania i polecania znajomym naszego bloga.
Tyle tytułem wstępu :)
Nikt i nic tak nie omamia jak media masowego przekazu. Jeśli ktoś w Polsce chce żeby zamydlić nam oczy, to w telewizji i gazetach idzie gorący temat np. Smoleńsk. I cała Polska mówi właśnie o tym, zostaje podzielona, bo przecież każdy ma swoje racje. Drugim przykładem może być "świeża" sprawa, Pana Mariusza T.
Jakiś dziwny zbieg okoliczności sprawił, że przez 25 lat była
cisza, nikt nic nie mówił. Dopiero gdy w telewizji temat został po raz pierwszy
pokazany to ruszyła cała machina. Redaktorzy, karniści, posłowie i inni
zaczęli się wymądrzać, kłócić i obwiniać. Polak jak to Polak, ekspert w każdej
dziedzinie. Szedł do pracy czy na imieniny i poruszał ten temat, który
tak na prawdę został mu z góry narzucony. Pytanie po co media to robią?
A no, to jest taka zasłona
dymna. Daje się społeczeństwu jakiś temat, który na pewno podrażni przeciętnego
Kowalskiego, temat który każdy przyswoi, każdy będzie o nim myślał i mówił. W
tym czasie robi się różne inne rzeczy, np. przechodzą takie ustawy, o których
nikt nie wie.
To działa trochę na zasadzie tabletki gwałtu. Jakiś gorący temat
jest dla społeczeństwa jak wspomniana tabletka. Jesteśmy ogłupieni,
oszołomieni, tracimy świadomość, stajemy się ofiarą. A wtedy oprawca (np. rząd) działa,
robi z nami co chce i jak chce.
Ostatnim przykładem, takim obrazującym niech będzie podanie w
mediach informacji o tym, że rząd położył łapę na lasach państwowych, które to będą nam niby "budować drogi". Wiadomo co się stanie z tą kasą- rozpłynie się w oceanie potrzeb polskiej biurokracji.
Media podkręciły temat i Polacy znowu podzieleni- tabletka zaczęła działać. A w tym samym czasie oprawca zaczyna działać- przechodzi ustawa 1066, która mówi "o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej". Wszystko też dzieje się mniej więcej w tym czasie, kiedy na Ukrainie były masowe protesty, gdzie ludzie na Majdanie obalali "swojego" prezydenta. Dlatego też, ktoś w Polsce pomyślał sobie: kurde a jeśli to nasze bydło się obudzi i też pójdzie protestować, to co wtedy zrobimy?
Media podkręciły temat i Polacy znowu podzieleni- tabletka zaczęła działać. A w tym samym czasie oprawca zaczyna działać- przechodzi ustawa 1066, która mówi "o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej". Wszystko też dzieje się mniej więcej w tym czasie, kiedy na Ukrainie były masowe protesty, gdzie ludzie na Majdanie obalali "swojego" prezydenta. Dlatego też, ktoś w Polsce pomyślał sobie: kurde a jeśli to nasze bydło się obudzi i też pójdzie protestować, to co wtedy zrobimy?
Po czym wymyślono:
No jasne, wprowadźmy po cichu w życie ustawę 1066, a w między
czasie zróbmy skok na kasę na lasy państwowe. Zamydlimy tym samym oczy bydła i upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.
Nie dość że lasy zostały ograbione z kasy, to jeszcze w razie ewentualnego przebudzenia się bydła w Polsce, przyjadą służby np. niemieckie i będą nas pałować. Osoba, która to wymyśliła, musi być świetnym szachistą ponieważ założyła szacha, o ile nie mata, ewentualnym "protestantom".
Jesteśmy niewolnikami w wolnym, demokratycznym państwie. Niewolnikami systemu którym rządzi elita impertynentów. Chociaż sorry, po nagraniach o których pewnie słyszał już każdy to określenie "elita impertynentów" jest zbyt elokwentne. Mówiąc językiem politycznym- prostym (a może prostackim), to rządzi zwykła banda buraków. Ciekawi mnie czy afera podsłuchowa to także tabletka gwałtu wrzucona w nasze odbiorniki, którą wypiliśmy, czy może jednak prawda...
A no właśnie mamy takie czasy, że nie wiadomo w co i komu wierzyć. Jak jest dobrze to podejrzana sprawa, jak źle to też.
Telewizja według mnie to instytucja państwowa, która ma za zadanie robić z nas (społeczeństwa) impotentów intelektualnych z deficytem na szare komórki. Instytucja, która przedstawia różne wydarzenia odwrotnie niż na prawdę ma to miejsce. Instytucja która raczy nas żałosnymi paradokumentami, idiotycznymi serialami i całą masą innego szajsu.
Dlatego prośba do wszystkich, szczególnie do ludzi młodych, zaprzestańcie oglądać wszystko co jest emitowane, a jeżeli to możliwe najlepiej w ogóle nie włączajcie odbiorników. Nie tylko będziecie mądrzejsi, ale i zdrowsi.
Pozdrawiam,
X.
A no właśnie mamy takie czasy, że nie wiadomo w co i komu wierzyć. Jak jest dobrze to podejrzana sprawa, jak źle to też.
Telewizja według mnie to instytucja państwowa, która ma za zadanie robić z nas (społeczeństwa) impotentów intelektualnych z deficytem na szare komórki. Instytucja, która przedstawia różne wydarzenia odwrotnie niż na prawdę ma to miejsce. Instytucja która raczy nas żałosnymi paradokumentami, idiotycznymi serialami i całą masą innego szajsu.
Dlatego prośba do wszystkich, szczególnie do ludzi młodych, zaprzestańcie oglądać wszystko co jest emitowane, a jeżeli to możliwe najlepiej w ogóle nie włączajcie odbiorników. Nie tylko będziecie mądrzejsi, ale i zdrowsi.
Pozdrawiam,
X.
czwartek, 19 czerwca 2014
Nostalgia...
Znalazłem m. in. notatki z przedmiotów, których prowadzącym był profesor, za którego ostatnio była odprawiana najświętsza eucharystia. Mądry gość, pozytywny, uśmiechnięty zawsze. Nie szczycił się swoimi tytułami, a miał poważne osiągnięcia w dziedzinie optoelektroniki i nie tylko.
Czas zapiernicza jak "Frog" po ulicach Warszawy. Nic na to nie poradzimy, tak jest skonstruowany świat, ale może warto raz na jakiś czas warto się zatrzymać na tej autostradzie czasu i cofnąć się trochę w czasie. Pomyśleć co zrobiło się dobrego i złego przez dany okres czasu, powspominać ludzi tych dobrych i tych złych, powspominać sytuacje, wzloty i upadki. To wszystko nas kształtuje, nasz charakter, naszą pozycję społeczną. Czasami takie wspominki nas przygnębiają, ale możemy sobie przeanalizować swoje życie, wyciągnąć jakieś wnioski.
Ja np. stwierdziłem że świat zmienia się na gorsze, ludzie zmieniają się na gorsze. Każdy z każdym ma jakieś zatargi, jeden nie zwraca uwagi na drugiego, ogólnie szeroko pojęty egoizm i chamstwo. Ale może u Was jest lepiej, czego życzę każdemu :)
Polecam raz na jakiś czas, warto dla samego siebie i innych.
Pozdrawiam,
X.
niedziela, 15 czerwca 2014
Made in EU
Ostatnio podczas oczekiwania na uczelni na kolejne zajęcia, koleżanka wyciągnęła sobie lakier do paznokci, no wiadomo po co. Zaczęliśmy coś rozmawiać o lakierach, ona powiedziała, że to jakiś dobry lakier znanej firmy zakupiony w promocji w popularnej sieci drogerii. Zacząłem sobie przeglądać etykietę tego lakieru. Skład wiele mi nie mówił, toż to poziom hard chemii.
Jedna rzecz mnie niezwykle zainteresowała. Mianowicie "Made in EU".
Czyli kur** gdzie?!- pomyślałem, a może i wypowiedziałem na głos.
Zacząłem więc dokładnie przeglądać etykietę w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o producencie. Okazało się, iż produkcja odbywa się w Polsce. No ktoś by powiedział, że to nic nie znaczy.
Popytałem trochę wujka Googla i wychodzi, że firma produkująca ten lakier jest Polską firmą, cieszącą się dużym uznaniem "konsumentów", która z powodzeniem sprzedaje swoje produkty w różnych zakątkach świata.
Zastanawiam się zatem, dlaczego na etykiecie nie widnieje Made in POLAND. Dlaczego się tym nie chlubimy, tylko pozwalamy się ograbiać "EU" z wizerunku, na który tak trudno zapracować?
Polska ma wiele świetnych produktów, na świecie słyniemy z dobrej żywności, pracowitości a nawet innowacyjności. Tylko, że my jak coś wymyślimy/wynajdziemy to nie ma hajsu żeby to promować, żeby rozwijać dany projekt i sprzedajemy fajne pomysły "za grosze" obcym nacjom.
Dajemy sobie wmówić, że Polak to brudas, złodziej itp. Jasne, są tacy, ale nie pozwólmy żeby to na nich opierał się wizerunek całej Polski.
Każdy produkt, który jest produkowany u nas, powinien mieć na etykiecie "Made in POLAND" (POLAND wielkimi literami!). Musimy pokazać światu, że ten produkt jest nasz.
I niech mi ktoś powie, że EU nie odbiera nam suwerenności... UE podpisuje się pod naszymi produktami, rządzi naszą kasą, wydaje nakazy/zakazy/ograniczenia które krzywdzą naszą gospodarkę. Kolejnym krokiem będzie zmiana waluty, przed którą na szczęście na razie się bronimy, potem cała Unia będzie mówiła w jednym języku (angielski, niemiecki a może francuski?), który będzie nosił nazwę "Europejski". Stajemy się niewolnikami i pracujemy na dobre imię EU, a nie swoje. Powoli przestajemy być Polską. Przykre, ale prawdziwe i ciekawe kiedy każdy Polak to zrozumie. Oby nie wtedy, kiedy będzie już Europejczykiem.
Pozdrawiam,
X.
sobota, 24 maja 2014
Kocham czyli słowo niezdefiniowane
Kocham, to słowo którego często używamy, w różnych dziedzinach. Kochać można rodziców, swój kraj, samego siebie, kolekcje butów, pluszaka, telefon i ogólnie wszystko. Wydaje mi się, że często nadużywamy tego słowa. Mylimy "kocham" z "lubię", "uwielbiam" czy innymi synonimami, które byłyby bardziej odpowiednie. Stało się modnym mówić "kocham", i słowo które kiedyś brzmiało wyjątkowo dzisiaj nie ma już takiej wartości.
Zajmiemy się przypadkiem, który nie został wymieniony w drugim zdaniu tego tematu, mianowicie, kocham Cię (gdy chłopak mówi dziewczynie lub kobieta mężczyźnie). Co w ogóle znaczy kiedy jedna osoba mówi drugiej, że ją kocha? A może można powiedzieć to pierwszej lepszej napotkanej osobie?
Znaczeń jest masa i pewnie będzie ich przybywać jak różnego rodzaju dennych cytatów itp.
Najczęściej spotykane wytłumaczenie to, że kocha się kogoś za coś. Czyli np. kocham Damiana za to, że jest taki przystojny.
Drugie popularne znaczenie, że kocha się pomimo czegoś. Czyli np. kocham Anię, pomimo tego że chrapie i zdradziła mnie dwa razy.
Drugie popularne znaczenie, że kocha się pomimo czegoś. Czyli np. kocham Anię, pomimo tego że chrapie i zdradziła mnie dwa razy.
Inne znaczenia to np. kochać to znaczy pozwolić komuś odejść, kochać to znaczy czekać itd. W tym temacie wyobraźnia ludzka nie zna granic, jak w wielu innych.
Na pewno nie można powiedzieć "kocham Cię" do pierwszej lepszej osoby :)
Według mnie "kocham Cię" to zwrot, który zawiera w sobie kilkanaście różnych słów. W skład może wchodzić kochanie kogoś za coś i pomimo czegoś, szacunek do drugiej osoby, wspólne przeżycia, staż związku itd.
To jest oczywiście moja subiektywna opinia, i niezależnie od tego czy ktoś znajdzie definicję czy nie, każdy z nas będzie używał tego słowa kiedy będzie chciał. Często pod wpływem emocji, czasami druga osoba to na nas wymusi. No cóż, według mnie, nie powinno tak być. To piękny zwrot, którego aż żal używać na tzw. czuja.
Dlatego bardzo chciałbym, abyśmy używali go tylko w naprawdę wyjątkowych sytuacjach i mówili tylko naprawdę wyjątkowym osobom. Wszystko po to, aby te magiczne słowa na nowo nabrały wyjątkowego brzmienia.
Pozdrawiam,
X.
Na pewno nie można powiedzieć "kocham Cię" do pierwszej lepszej osoby :)
Według mnie "kocham Cię" to zwrot, który zawiera w sobie kilkanaście różnych słów. W skład może wchodzić kochanie kogoś za coś i pomimo czegoś, szacunek do drugiej osoby, wspólne przeżycia, staż związku itd.
To jest oczywiście moja subiektywna opinia, i niezależnie od tego czy ktoś znajdzie definicję czy nie, każdy z nas będzie używał tego słowa kiedy będzie chciał. Często pod wpływem emocji, czasami druga osoba to na nas wymusi. No cóż, według mnie, nie powinno tak być. To piękny zwrot, którego aż żal używać na tzw. czuja.
Dlatego bardzo chciałbym, abyśmy używali go tylko w naprawdę wyjątkowych sytuacjach i mówili tylko naprawdę wyjątkowym osobom. Wszystko po to, aby te magiczne słowa na nowo nabrały wyjątkowego brzmienia.
Pozdrawiam,
X.
sobota, 17 maja 2014
Deszczowo
Mamy 17 maja, godzina 13:01, troszkę deszczowo. Słucham sobie Mozart Piano Classical Music i tak się zastanawiam, ciekawe czy Odra przybrała na tyle, że będą jakieś lokalne podtopienia. Mam nadzieję, że nie.
Samotność ma pozytywny wpływ dla twórczości i wszelkich twórczych myśli. Wychodzisz na balkon, patrzysz sobie jak ten deszcz tak pada, kropla po kropli, szybko, wolno. Zaciągasz się papierosem, popijasz kawę i dochodzisz do wniosku, co tak na prawdę jest rozwiązaniem problemów w Twoim przypadku. Zadaj dobre pytanie, może odpowiedź uzyskasz, może jej brak też będzie jakąś odpowiedzią. Nie wiem, to Twoje życie. Twoja odpowiedź. Nie wegetuj, działaj, bez sensu dla kogoś, z sensem dla Ciebie.
Y.
niedziela, 4 maja 2014
Marnujemy krew naszych pradziadów...
Dziś temat, o którym wspomniałem przy okazji "genezy powstania". Temat trudny, obszerny i bardzo złożony.
Można powiedzieć, że z historii zawsze byłem "laikiem", co nie zmienia faktu że znam kilka/kilkanaście wydarzeń i dat najważniejszych dla NASZEGO kraju. I bardzo chciałbym aby każdy POLAK, nie europejczyk, tylko POLAK pamiętał o tych wydarzeniach. Do tych wydarzeń zaliczam rozbiory Polski, odzyskanie niepodległości, I i II wojnę światową, stan wojenny w Polsce.
Trudno jednoznacznie określić ilu Polaków oddało życie za Polskę podczas wszystkich tych wydarzeń. Trudno określić nawet jedno wydarzenie jakąś liczbą. Przykładem niech będzie II wojna światowa, gdzie według Jakuba Bermana, podsekretarza stanu w Prezydium Rady Ministrów, zginęło 6 milionów 28 tysięcy obywateli Polski. No tak, tylko skąd Pan Bermen wziął tak fantastycznie dokładne dane?! A no pewnie była jakaś liczba podana w przybliżeniu, a on postanowił że ją "uwiarygodni" dodając do pełnej liczby jakieś jednostki żeby wyglądała ona tak, jakby na prawdę zostały policzone wszystkie ofiary. Wychodzi na to że "obywatel" Bermen zapatrzył się na "Gebelsa", który jako pierwszy zorientował się że łatwiej wmówić społeczeństwu, że Luftwaffe strąciła 203 samoloty niż 200. Dlaczego? Ponieważ nieokrągła liczba brzmi dla nas wiarygodniej.
IPN ma jednak nieco inną wersję niż Pan Podsekretarz i twierdzi, że ofiar było od 5,6 do 5,8 mln, z czego ok. 3 milionów to Żydzi, którzy byli obywatelami RP.
To tyle tytułem wstępu, bo nie chcę Cię zanudzić.
Polska to kraj z trudną przeszłością, kraj którego fundamentem są miliony ofiar i hektolitry ich krwi.
No właśnie do tej krwi cały czas zmierzam i ona jest taką myślą przewodnią w tym temacie.
Nasi dziadowie, pradziadowie, prapradziadowie itd. walczyli o coś. Walczyli o ojczyznę, o jej niepodległość, o lepszą Polskę, o byt dla swoich dzieci, o to, żeby nam w przyszłości żyło się lepiej. A co robi "nasze" pokolenie? A no właśnie i tutaj się zaczyna...
Starsi, narzekają na młodszych "a bo ta młodzież..." to taka i sraka. Ci w średnim wieku albo siedzą po uszy w polityce i żrą się między sobą ograbiając nas z zasług, kasy a nawet i polskości, albo wspierają tych starszych, w narzekaniu na młodszych. Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach coraz gorzej radzą sobie z udowadnianiem tym starszym, że tamci się mylą. Bo po co? Przecież "mamy XXI wiek", mamy internet, mamy fejsbóka, mamy smartfony, mamy wszystko, więc mamy wszystko w dupie. Kto by tam myślał o tym co się działo 100 lat temu. Kto by się zastanawiał nad tym czy grozi nam np. III wojna światowa, rusyfikacja czy inna germanizacja...
Przecież największy problem dzisiaj to brak kasy na koncie na kolejnego sms'a, albo chwilowy brak dostępu do internetu, a przecież tam ziomki na fejsie czekają. W skrócie mówiąc młodzież ma w dupie to co się dzieje w Polsce. Co gorsza młody Polak dzisiaj jest wychowywany "bezstresowo", coraz rzadziej wpajane są młodym ludziom jakiekolwiek zasady, o patriotyzmie nawet nie mówmy. W sumie to już nie POLAK tylko europejczyk.
Ale czy tylko młodzież? Przecież tą młodzież ktoś wychowuje, ktoś przekazuje jej jakieś "wzorce".
No właśnie nie można zrzucić całej winy na jednych czy drugich. Poza tym nie chodzi o szukanie winnych bo tego w Polsce mamy już za dużo. Chodzi o świadomość każdego z nas, o to żebyśmy potrafili myśleć samodzielnie, a nie pod wpływem tego co przeczytamy w gazecie czy zobaczymy w telewizji.
Nasi ojcowie, matki, babki i dziadkowie jeśli idą na wybory to głosują na... "PISzczymy bo nam źle" i jeszcze sieją ferment w całej rodzinie mówiąc dzieci głosujcie na "PISzczymy bo nam źle", zaczyna się dyskusja i atmosfera w domu staje się nieprzyjemna. To samo dotyczy ludzi, którzy idą i głosują na POmyłkę czy inną partię, która siedzi przy korycie już któryś rok z rzędu. Często jest tak, że nawet jeśli powstaje nowa partia to jej "przywódcą" jest osoba, która wcześniej była już w 10 różnych partiach, czyli osoba, która na wylot jest przesiąknięta całym tym smrodem, osoba która ze sto razy zdążyła zmienić poglądy itp.
Czy to na prawdę są ludzie, których widzimy jako reprezentantów społeczeństwa Polskiego i wszystkiego co związane z Polską, na świecie?!
Jaki jest sens głosować po raz n-ty na daną partię skoro nie robi ona nic podczas swojej kadencji poza tym, że marnotrawi nasze pieniądze, nasz wizerunek...?!
Czy na prawdę jesteśmy tak naiwnym i głupim narodem, który jak zobaczy piękny spot reklamowy partii (na którą przez 4 lata każdy narzekał, bo zarzekali się że nie podniosą podatku choćby się waliło i paliło, a pierwsze co zrobili to podnieśli właśnie podatek VAT z 22 do 23%) za kilka grubych milionów złotych (oczywiście z naszej kieszeni) w mediach masowego przekazu, to idzie do urny i ponownie głosuje na tę partię ?!
No tak, jesteśmy (niestety)!
Dlatego zmieńmy to. Nie dajmy się nabrać po raz kolejny na ładne słówka, kolejne obietnice itp.
Zróbmy na złość całej obecnej elicie, która siedzi przy złotym korycie i bierzmy udział w wyborach skoro mamy takie prawo. Kolejną sprawą w Polsce jest to, że frekwencja podczas wyborów do np. sejmu oscyluje w okolicach 50%. Można więc przypuszczać że do urn chodzą w 80% a może nawet i 90% (z tych 50%) osoby, które ślepo wierzą w "swoją partię" więc idą i głosują. Tylko 10-20% (z tych 50%) idzie zagłosować z myślą, że może coś uda mu się zmienić, bo nie chce być bierny jak reszta. Dlaczego reszta nie idzie głosować? Bo nie ma czasu, bo za daleko, bo właśnie leci powtórka 4572 odcinka Klanu czy inny który lata boso po świecie, BO PRZECIEŻ MÓJ GŁOS I TAK NICZEGO NIE ZMIENI, bo ma to w dupie a narzekać i tak będzie mógł, bo kto Polakowi zabroni narzekać...
Każdy głos ma znaczenie. I gdyby wszyscy Ci, którzy uważają że ich głos nie będzie miał znaczenia, i Ci którym się nie chce itd. ruszyli dupsko i poszli do urny to jakby dziś wyglądała Polska?!
Gdyby te 50% osób, które nie biorą udziału w wyborach jednak wzięło udział, to nowa partia X mogła by osiągnąć próg wyborczy na poziom do 70%. Jak?
Zakładając, że każda osoba która wcześniej nie głosowała, idzie i głosuje na nową partię X to mamy już 50% dla tej partii, ale jeszcze przecież mamy 10-20% osób, które chodziły wcześniej na wybory bo chciały coś zmienić, więc do tych 50% dodajemy te 20% i mamy 70%! I tym sposobem mamy w Sejmie nową partię, nie przesiąkniętą smrodem, która nie zdążyła się jeszcze nachapać, i która mimo wszystko będzie chciała coś zmieniać. Będzie wprowadzała w życie swój program wyborczy, który nie był reklamowany w mediach masowego przekazu z powodu braku pieniędzy. Oczywiście przykład, który podałem jest takim "skrajnym przypadkiem" i raczej trudno możliwym, ale nie chodzi o 70% poparcia dla partii X, chodzi o to że RAZEM na prawdę możemy coś zmienić. Przykładem niech będzie ACTA, gdzie Polacy się zjednoczyli i sprzeciwili się władzy, i to nie tylko Polskiej. Niech to będzie taki bodziec do działania i jednoczenia się.
Nie dajmy się omamić politykom, mediom i innym instytucjom, które chcą nam wyprać mózgi i poróżnić. Już i tak jesteśmy wystarczająco wrogo do siebie nastawieni. Polak Polakowi wilkiem. A tylko jako społeczeństwo, jako całość, albo przynajmniej zdecydowana większość możemy coś zmienić!
Nie marnuj krwi swoich przodków, teraz to TY jesteś odpowiedzialny za ten kraj, za to co się w nim dzieje, za to jak będzie wyglądał w przyszłości, za to jak będzie się w nim żyło Twoim dzieciom, wnukom i prawnukom. Nie bądź bierny, władza tylko na to czeka. Każda inicjatywa, nawet taka "słomiana" może wnieść wiele dobrego, metoda małych kroków w naszym przypadku to jedyny klucz do sukcesu.
P.S. Nie trawię rapu, hip-hopu czy jak to się tam nazywa, ale polecam odsłuchać "tego nagrania".
Pozdrawiam,
X.
Można powiedzieć, że z historii zawsze byłem "laikiem", co nie zmienia faktu że znam kilka/kilkanaście wydarzeń i dat najważniejszych dla NASZEGO kraju. I bardzo chciałbym aby każdy POLAK, nie europejczyk, tylko POLAK pamiętał o tych wydarzeniach. Do tych wydarzeń zaliczam rozbiory Polski, odzyskanie niepodległości, I i II wojnę światową, stan wojenny w Polsce.
Trudno jednoznacznie określić ilu Polaków oddało życie za Polskę podczas wszystkich tych wydarzeń. Trudno określić nawet jedno wydarzenie jakąś liczbą. Przykładem niech będzie II wojna światowa, gdzie według Jakuba Bermana, podsekretarza stanu w Prezydium Rady Ministrów, zginęło 6 milionów 28 tysięcy obywateli Polski. No tak, tylko skąd Pan Bermen wziął tak fantastycznie dokładne dane?! A no pewnie była jakaś liczba podana w przybliżeniu, a on postanowił że ją "uwiarygodni" dodając do pełnej liczby jakieś jednostki żeby wyglądała ona tak, jakby na prawdę zostały policzone wszystkie ofiary. Wychodzi na to że "obywatel" Bermen zapatrzył się na "Gebelsa", który jako pierwszy zorientował się że łatwiej wmówić społeczeństwu, że Luftwaffe strąciła 203 samoloty niż 200. Dlaczego? Ponieważ nieokrągła liczba brzmi dla nas wiarygodniej.
IPN ma jednak nieco inną wersję niż Pan Podsekretarz i twierdzi, że ofiar było od 5,6 do 5,8 mln, z czego ok. 3 milionów to Żydzi, którzy byli obywatelami RP.
To tyle tytułem wstępu, bo nie chcę Cię zanudzić.
Polska to kraj z trudną przeszłością, kraj którego fundamentem są miliony ofiar i hektolitry ich krwi.
No właśnie do tej krwi cały czas zmierzam i ona jest taką myślą przewodnią w tym temacie.
Nasi dziadowie, pradziadowie, prapradziadowie itd. walczyli o coś. Walczyli o ojczyznę, o jej niepodległość, o lepszą Polskę, o byt dla swoich dzieci, o to, żeby nam w przyszłości żyło się lepiej. A co robi "nasze" pokolenie? A no właśnie i tutaj się zaczyna...
Starsi, narzekają na młodszych "a bo ta młodzież..." to taka i sraka. Ci w średnim wieku albo siedzą po uszy w polityce i żrą się między sobą ograbiając nas z zasług, kasy a nawet i polskości, albo wspierają tych starszych, w narzekaniu na młodszych. Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach coraz gorzej radzą sobie z udowadnianiem tym starszym, że tamci się mylą. Bo po co? Przecież "mamy XXI wiek", mamy internet, mamy fejsbóka, mamy smartfony, mamy wszystko, więc mamy wszystko w dupie. Kto by tam myślał o tym co się działo 100 lat temu. Kto by się zastanawiał nad tym czy grozi nam np. III wojna światowa, rusyfikacja czy inna germanizacja...
Przecież największy problem dzisiaj to brak kasy na koncie na kolejnego sms'a, albo chwilowy brak dostępu do internetu, a przecież tam ziomki na fejsie czekają. W skrócie mówiąc młodzież ma w dupie to co się dzieje w Polsce. Co gorsza młody Polak dzisiaj jest wychowywany "bezstresowo", coraz rzadziej wpajane są młodym ludziom jakiekolwiek zasady, o patriotyzmie nawet nie mówmy. W sumie to już nie POLAK tylko europejczyk.
Ale czy tylko młodzież? Przecież tą młodzież ktoś wychowuje, ktoś przekazuje jej jakieś "wzorce".
No właśnie nie można zrzucić całej winy na jednych czy drugich. Poza tym nie chodzi o szukanie winnych bo tego w Polsce mamy już za dużo. Chodzi o świadomość każdego z nas, o to żebyśmy potrafili myśleć samodzielnie, a nie pod wpływem tego co przeczytamy w gazecie czy zobaczymy w telewizji.
Nasi ojcowie, matki, babki i dziadkowie jeśli idą na wybory to głosują na... "PISzczymy bo nam źle" i jeszcze sieją ferment w całej rodzinie mówiąc dzieci głosujcie na "PISzczymy bo nam źle", zaczyna się dyskusja i atmosfera w domu staje się nieprzyjemna. To samo dotyczy ludzi, którzy idą i głosują na POmyłkę czy inną partię, która siedzi przy korycie już któryś rok z rzędu. Często jest tak, że nawet jeśli powstaje nowa partia to jej "przywódcą" jest osoba, która wcześniej była już w 10 różnych partiach, czyli osoba, która na wylot jest przesiąknięta całym tym smrodem, osoba która ze sto razy zdążyła zmienić poglądy itp.
Czy to na prawdę są ludzie, których widzimy jako reprezentantów społeczeństwa Polskiego i wszystkiego co związane z Polską, na świecie?!
Jaki jest sens głosować po raz n-ty na daną partię skoro nie robi ona nic podczas swojej kadencji poza tym, że marnotrawi nasze pieniądze, nasz wizerunek...?!
Czy na prawdę jesteśmy tak naiwnym i głupim narodem, który jak zobaczy piękny spot reklamowy partii (na którą przez 4 lata każdy narzekał, bo zarzekali się że nie podniosą podatku choćby się waliło i paliło, a pierwsze co zrobili to podnieśli właśnie podatek VAT z 22 do 23%) za kilka grubych milionów złotych (oczywiście z naszej kieszeni) w mediach masowego przekazu, to idzie do urny i ponownie głosuje na tę partię ?!
No tak, jesteśmy (niestety)!
Dlatego zmieńmy to. Nie dajmy się nabrać po raz kolejny na ładne słówka, kolejne obietnice itp.
Zróbmy na złość całej obecnej elicie, która siedzi przy złotym korycie i bierzmy udział w wyborach skoro mamy takie prawo. Kolejną sprawą w Polsce jest to, że frekwencja podczas wyborów do np. sejmu oscyluje w okolicach 50%. Można więc przypuszczać że do urn chodzą w 80% a może nawet i 90% (z tych 50%) osoby, które ślepo wierzą w "swoją partię" więc idą i głosują. Tylko 10-20% (z tych 50%) idzie zagłosować z myślą, że może coś uda mu się zmienić, bo nie chce być bierny jak reszta. Dlaczego reszta nie idzie głosować? Bo nie ma czasu, bo za daleko, bo właśnie leci powtórka 4572 odcinka Klanu czy inny który lata boso po świecie, BO PRZECIEŻ MÓJ GŁOS I TAK NICZEGO NIE ZMIENI, bo ma to w dupie a narzekać i tak będzie mógł, bo kto Polakowi zabroni narzekać...
Każdy głos ma znaczenie. I gdyby wszyscy Ci, którzy uważają że ich głos nie będzie miał znaczenia, i Ci którym się nie chce itd. ruszyli dupsko i poszli do urny to jakby dziś wyglądała Polska?!
Gdyby te 50% osób, które nie biorą udziału w wyborach jednak wzięło udział, to nowa partia X mogła by osiągnąć próg wyborczy na poziom do 70%. Jak?
Zakładając, że każda osoba która wcześniej nie głosowała, idzie i głosuje na nową partię X to mamy już 50% dla tej partii, ale jeszcze przecież mamy 10-20% osób, które chodziły wcześniej na wybory bo chciały coś zmienić, więc do tych 50% dodajemy te 20% i mamy 70%! I tym sposobem mamy w Sejmie nową partię, nie przesiąkniętą smrodem, która nie zdążyła się jeszcze nachapać, i która mimo wszystko będzie chciała coś zmieniać. Będzie wprowadzała w życie swój program wyborczy, który nie był reklamowany w mediach masowego przekazu z powodu braku pieniędzy. Oczywiście przykład, który podałem jest takim "skrajnym przypadkiem" i raczej trudno możliwym, ale nie chodzi o 70% poparcia dla partii X, chodzi o to że RAZEM na prawdę możemy coś zmienić. Przykładem niech będzie ACTA, gdzie Polacy się zjednoczyli i sprzeciwili się władzy, i to nie tylko Polskiej. Niech to będzie taki bodziec do działania i jednoczenia się.
Nie dajmy się omamić politykom, mediom i innym instytucjom, które chcą nam wyprać mózgi i poróżnić. Już i tak jesteśmy wystarczająco wrogo do siebie nastawieni. Polak Polakowi wilkiem. A tylko jako społeczeństwo, jako całość, albo przynajmniej zdecydowana większość możemy coś zmienić!
Nie marnuj krwi swoich przodków, teraz to TY jesteś odpowiedzialny za ten kraj, za to co się w nim dzieje, za to jak będzie wyglądał w przyszłości, za to jak będzie się w nim żyło Twoim dzieciom, wnukom i prawnukom. Nie bądź bierny, władza tylko na to czeka. Każda inicjatywa, nawet taka "słomiana" może wnieść wiele dobrego, metoda małych kroków w naszym przypadku to jedyny klucz do sukcesu.
P.S. Nie trawię rapu, hip-hopu czy jak to się tam nazywa, ale polecam odsłuchać "tego nagrania".
Pozdrawiam,
X.
sobota, 3 maja 2014
"Skutki" słomianego zapału.
Słomiany zapał - czyli nagły, szybko przemijający. Właściwie każdy uważa, że słomiany zapał to coś negatywnego z czym należy walczyć. Określenie danej osoby w ten sposób z reguły ma znaczenie pejoratywne. Podzielałem ten pogląd przez dłuższy czas, olśnienia dostałem kiedy po raz kolejny podchodziłem do wyzwania "100 pompek". Zauważyłem, że idzie mi to coraz lepiej, pomimo nie wykonania jakichś kolosalnych postępów w przeszłości.
Doszedłem do wniosku, że słomiany zapał to nie jest coś całkowicie złego. Owszem, mógłbym to wyzwania zaczynać i nie dokończyć nigdy i to jest negatywna strona, ale za każdym razem zrobiłem te x pompek. Bilans zysków i strat jest jednak korzystny. Może to wyzwanie to nie do końca dobry przykład, dlatego podam inny.
Pewne dziecko postanawia sobie "chce być lekarzem", no to sięga do książki od biologii, przez dwa miesiące uczy się wszystkiego, po pewnym czasie jednak traci zapał.
No cóż, taki problem słomianego zapału. Jednak czy przez te dwa miesiące dziecko nie zgłębiło dość sporego materiału? Tak. Może akurat stwierdziło, że bycie lekarzem to nie dla niego, i bardzo dobrze! Ta wiedza na pewno się kiedyś przyda, a jak nie to trudno. Na pewno czasu nie można nazwać straconym. Tak nazwać można czas spędzony przed komputerem z powodu "ehh, i tak nie dam rady, wolę pomarnować czas na kompie".
Według mnie, problemem nie jest nasz słomiany zapał, bo to nie istnieje. Problemem jest to, że się szybko zniechęcamy, natrafimy na coś trudnego i myślimy "kurczę, od kilku dni nie czytam tej książki, jutro robię plan naprawczy i zabieram się znowu do roboty". W taki sposób sami dajemy sobie pozwolenie na nierobienie nic do czasu planu naprawczego, i to jest największy błąd, bo z doświadczenia wiem, że taki plan powstanie JUTRO. Czyli nigdy. Nie zniechęcajmy się, nie róbmy za dużo, ani za mało. Porcjujmy sobie tak nasze działania w obrębie danego celu, aby nas nie zniechęcały i jednocześnie dawały efekty. I nie przejmuj się, że od kilku dni nie robisz pompek a przecież MIAŁEŚ. Jeśli własnie ten fakt do Ciebie dotarł. to idź, zrób je teraz, a posta dokończysz czytać jak zrobisz. Powodzenia.
Na koniec rada. Nie zniechęcajmy nikogo do niczego, wręcz przeciwnie, zachęcajmy, każdy słomiany zapał to tak na prawdę kolejna okazja do sprawdzenia swoich predyspozycji, może akurat trafimy na to, co nas interesuje, co będziemy chcieli robić w przyszłości. Dlatego od dziś, zamiast nazywać coś słomianym zapałem, nazywajmy to inicjatywą, nie zawsze ukończoną, ale chyba lepiej się dowiedzieć, czego na pewno się nie chce w życiu robić, to zawsze jedna rzecz mniej.
Pozdrawiam, Y.
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
Geneza powstania według X.
Cześć!
Tak, masz rację jeśli pomyślałeś sobie jak to "geneza powstania"? Przecież to "oczywista oczywistość".
"Geneza powstania"- niestety tym razem nie o powstaniu styczniowym, warszawskim czy innym, ale oddajmy hołd wszystkim tym, którzy zginęli za naszą ojczyznę. A zginęli Ci, którzy wierzyli że coś można zmienić, którzy chcieli aby nam żyło się lepiej. Szkoda tylko, że MY tak marnujemy przelaną krew naszych przodków, naszych dziadów i pradziadów- ale to wątek na osobny temat.
politematyczni.blogspot.com to spontaniczna idea, która powstała podczas jednej z rozmów na jednym bardzo popularnym "złodzieju czasu".
Pierwotnie mieliśmy się nazywać "monolityczni.blog" lub "monolityczny.blog"- był krótki "spór" na ten temat po czym na monecie wypadła reszka i wszystko było jasne. Będziemy nazywać się "monolityczny.blog". Jednak podczas intelektualnego spaceru (przez prof. Rybińskiego nazywany "power walking) padło słowo "politematyczni", więc stwierdziliśmy że taka nazwa idealnie będzie oddawała zakres poruszanych przez nas kwestii, ale o tym za chwilę.
Pewnie zastanawiasz się dlaczego ciągle czytasz "mieliśMY, postanowiliśMY" itd.
A no dlatego, że jest nas dwóch ludzi :) Jednak każdy z nas będzie pisał swoje tematy i podpisywał się pod nim swoim "symbolem".
Dlaczego "symbolem"?
A no dlatego, że będziemy się podpisywać jako "X." i "Y.".
A dlaczego tak?
A no dlatego, że (jak pewnie pamiętasz) pierwotnie mieliśmy być "monolityczny.blog", a oś X i Y bardzo dobrze oddaje znaczenie tego słowa.
O czym będziemy pisać?
Przedrostek "poli" z greckiego oznacza "wiele", a więc będziemy pisać... o wszystkim :)
Będziemy tworzyć nowe teorie, poruszać tematy "tabu", otwierać oczy zaślepionym przez media masowego przekazu itd.
Zapraszam Ciebie i Twoich znajomych do zaglądania tutaj w wolnej chwili, dzielenia się z nami swoimi przemyśleniami, komentowania naszych tematów itd.
Tyle na dziś.
Pozdrawiam,
X.
Tak, masz rację jeśli pomyślałeś sobie jak to "geneza powstania"? Przecież to "oczywista oczywistość".
"Geneza powstania"- niestety tym razem nie o powstaniu styczniowym, warszawskim czy innym, ale oddajmy hołd wszystkim tym, którzy zginęli za naszą ojczyznę. A zginęli Ci, którzy wierzyli że coś można zmienić, którzy chcieli aby nam żyło się lepiej. Szkoda tylko, że MY tak marnujemy przelaną krew naszych przodków, naszych dziadów i pradziadów- ale to wątek na osobny temat.
politematyczni.blogspot.com to spontaniczna idea, która powstała podczas jednej z rozmów na jednym bardzo popularnym "złodzieju czasu".
Pierwotnie mieliśmy się nazywać "monolityczni.blog" lub "monolityczny.blog"- był krótki "spór" na ten temat po czym na monecie wypadła reszka i wszystko było jasne. Będziemy nazywać się "monolityczny.blog". Jednak podczas intelektualnego spaceru (przez prof. Rybińskiego nazywany "power walking) padło słowo "politematyczni", więc stwierdziliśmy że taka nazwa idealnie będzie oddawała zakres poruszanych przez nas kwestii, ale o tym za chwilę.
Pewnie zastanawiasz się dlaczego ciągle czytasz "mieliśMY, postanowiliśMY" itd.
A no dlatego, że jest nas dwóch ludzi :) Jednak każdy z nas będzie pisał swoje tematy i podpisywał się pod nim swoim "symbolem".
Dlaczego "symbolem"?
A no dlatego, że będziemy się podpisywać jako "X." i "Y.".
A dlaczego tak?
A no dlatego, że (jak pewnie pamiętasz) pierwotnie mieliśmy być "monolityczny.blog", a oś X i Y bardzo dobrze oddaje znaczenie tego słowa.
O czym będziemy pisać?
Przedrostek "poli" z greckiego oznacza "wiele", a więc będziemy pisać... o wszystkim :)
Będziemy tworzyć nowe teorie, poruszać tematy "tabu", otwierać oczy zaślepionym przez media masowego przekazu itd.
Zapraszam Ciebie i Twoich znajomych do zaglądania tutaj w wolnej chwili, dzielenia się z nami swoimi przemyśleniami, komentowania naszych tematów itd.
Tyle na dziś.
Pozdrawiam,
X.
Subskrybuj:
Posty (Atom)